Mądre bogate dziecko

Dlaczego banku nie interesuje świadectwo szkolne
czy dyplom Twojego dziecka?


Mając piętnaście lat, nie byłem promowany do następnej klasy z powodu oceny niedostatecznej z języka angielskiego. Stało się tak, ponieważ nie potrafiłem pisać, czy raczej nauczycielowi angielskiego nie podobało się to, o czym piszę. Robiłem też okropne błędy ortograficzne. Miałem więc powtarzać drugą klasę szkoły średniej. Ból emocjonalny i zażenowanie pojawiły się z wielu stron. Przecież mój ojciec stał na czele systemu edukacji - był jego dyrektorem na Hawajach i miał pod sobą ponad czterdzieści szkół. Na wieść, że syn szefa zostanie w tej samej klasie na drugi rok, w przybytkach edukacji słychać było drwiący śmiech.

Ocenę niedostateczną dostał także mój najlepszy przyjaciel Michał, syn bogatego ojca. Szkoda, że także nie zdał, dobrze jednak, że w chwili nieszczęścia miałem przynajmniej towarzystwo.

Przez kilka kolejnych dni człowiek, którego nazywam moim biednym ojcem, zajmował się „sprawą”. Odkrył, że z całej klasy, liczącej trzydziestu dwóch uczniów, nauczyciel nie promował piętnastu. Uczniom, którzy chcieli poprawić oceny, zaproponowano zajęcia w specjalnie do tego celu zorganizowanej letniej szkole. Przez trzy wakacyjne tygodnie torowałem sobie drogę do oceny dopuszczającej, dzięki której mogłem - tak jak reszta - przejść do następnej klasy.

Ostatecznie ojciec doszedł do wniosku, że wina leży zarówno po stronie uczniów, jak i nauczyciela. Najbardziej zaniepokoił go fakt, iż większość uczniów, którzy początkowo nie otrzymali promocji, należała do tych najlepszych, którzy chcieli później studiować. Zamiast opowiadać się po którejś ze stron, ojciec wrócił do domu i oznajmił: „Przyjmij tę porażkę za bardzo ważną życiową lekcję. To doświadczenie może nauczyć cię bardzo wiele lub prawie nic. Możesz złościć się na nauczyciela, obwiniać go i żywić do niego urazę. Możesz też przyjrzeć się własnemu postępowaniu, dowiedzieć się więcej o sobie i dojrzewać w oparciu o takie doświadczenie. Uważam, że nauczyciel nie powinien wystawić tylu ocen niedostatecznych. Sądzę jednak, że ty i twoi koledzy musicie stać się lepszymi uczniami. Mam nadzieję, że całe zdarzenie przyczyniło się do rozwoju zarówno uczniów, jak i nauczyciela”.

Bogaty ojciec dobrze wiedział o naszej porażce. Ocena niedostateczna z angielskiego dla jego syna zaniepokoiła go. Był wdzięczny, że mój ojciec interweniował i skierował nas na kurs szkoły letniej, w celu poprawy ocen. Obaj ojcowie patrzyli na świat pozytywnie; udzielili nam swoich lekcji, które - choć różniły się od siebie - pozwalały nam wyciągnąć wnioski z tego przykrego doświadczenia. Dotąd bogaty ojciec mówił niewiele. Sądzę, że po prostu obserwował nas obu, aby sprawdzić, jak zareagujemy na sytuację, w jakiej się znaleźliśmy. Teraz, gdy usłyszał nasze zdania i opinie na ten temat, przyszedł czas na jego komentarz.

Siadając w fotelu, powiedział:

- Dobre stopnie są ważne. Istotne jest również to, jak radzicie sobie w szkole, jak pilnie się uczycie i jacy jesteście inteligentni. Jednak wraz z ukończeniem szkoły znaczenie ocen zmniejsza się.

Kiedy usłyszałem te słowa, wyprostowałem się na krześle. W mojej rodzinie, w której niemal każdy - ojciec, wujowie i ciotki - był zatrudniony w systemie edukacji, opinia, iż stopnie nie są ważne, równała się nieomal z profanacją.

- A co z naszymi ocenami? Będą szły za nami do końca życia - dodałem z cichym jękiem, wstrząśnięty.

Bogaty ojciec potrząsnął głową i pochylił się w naszym kierunku:
- Posłuchajcie. Zdradzę wam wielką tajemnicę…

Zrobił przerwę, aby upewnić się, że słuchamy, a następnie oznajmił:
- Mój bank nigdy nie prosił mnie o świadectwo szkolne.

Ta uwaga mnie zaskoczyła. Od miesięcy Michał i ja martwiliśmy się naszymi ocenami. W szkole są one wszystkim. Moi rodzice, krewni i nasi koledzy tak uważali. A teraz słowa bogatego ojca zburzyły moje przekonanie, zgodnie z którym złe stopnie zrujnowały mi życie.

- Co pan powiedział? - odrzekłem, nie rozumiejąc do końca, do czego zmierza.

- To, co słyszałeś - stwierdził, prostując się. Wiedział, że wysłuchaliśmy jego słów. Teraz czekał, aż do nas dotrą.

- Bank nigdy nie pytał pana o świadectwo? - powtórzyłem cicho. - Czy chce pan przez to powiedzieć, że stopnie nie są ważne?

- A czy ja coś takiego powiedziałem? - bogaty ojciec zapytał sarkastycznie. - Czy powiedziałem, że stopnie nie są ważne?

- Nie - przyznałem z zakłopotaniem. - Nie powiedział pan tego.

- Co więc powiedziałem? - zapytał.

- Stwierdził pan: „Mój bank nigdy nie prosił mnie o świadectwo szkolne” - odrzekłem. Przyszło mi to z trudnością, ponieważ w mojej nauczycielskiej rodzinie dobre oceny, wyniki sprawdzianów oraz świadectwa były dla jej członków wszystkim.

- Gdy idę na spotkanie z bankierem - bogaty ojciec ponownie podjął temat - on nie mówi: „Niech mi pan pokaże swoje stopnie”.

Jeszcze raz zapytał:

- Czy mój bankier pyta: „Był pan stuprocentowym prymusem?” Czy prosi, abym pokazał mu moje świadectwo? Czy mówi: „O, uczył się pan dobrze. Pożyczę panu milion dolarów”. Czy on coś takiego mówi?

- Chyba nie - odpowiedział Michał. - Przynajmniej nigdy nie prosił cię o świadectwo, gdy byłem z tobą w jego biurze. Wiem też, że nie pożyczy ci pieniędzy ze względu na średnią twoich ocen.

- O co więc prosi? - zapytał bogaty ojciec.

- O zestawienie finansowe - cicho oznajmił Michał. - Zawsze domaga się zaktualizowanego zestawienia finansowego. Chce zobaczyć zestawienie twoich zysków i strat oraz - zestawienie bilansowe.

 

Więcej informacji na temat książki znajdziesz tutaj.

© 2008 Wszystkie prawa zastrzeżone.

Załóż własną stronę internetową za darmoWebnode