Wrażenia z gry

 

CASHFLOW 101

W pierwszym tygodniu zagraliśmy w Cashflow cztery razy. Gra już się spłaciła i oczekujemy, że spłaci się jeszcze co najmniej 50 razy w czasie następnych pięciu lat. Książki „Bogaty ojciec, Biedny ojciec” i „Kwadrant przepływu pieniędzy” są wspaniałe, ale gra po ich przeczytaniu jest naprawdę rewelacją.

Randy Given, Manchester, CT USA

Wraz z żoną zostaliśmy niedawno zaproszeni na grę w Cashflow. Zanim doszło do gry, przeczytałem „Bogatego ojca, Biednego ojca”, ale dopiero w grze zauważyłem wiele z tego, o czym napisano w książce. Obecnie inwestuję i myślę o pieniądzach w inny sposób.

Jeff Morgan, Dallas, Texas USA

Gramy w tę grę przez ostatnie pięć miesięcy i każdy, z kim graliśmy, dzwonił do mnie następnego dnia, aby podzielić się przeżyciami z gry i tym - jak zmieniła jego spojrzenie na pieniądze.

Jon Hallingstad, Allentown, PA USA

Gra Cashflow daje nam tyle przyjemności, że przeznaczamy na nią czas w każdy weekend. Nasza 11-letnia córka błaga nas, abyśmy grali wieczorami nawet w tygodniu. W ostatniej grze pobiła nas obojga, ale skończyła płacząc, gdyż wygrała, osiągając wymaganą ilość przepływu pieniężnego, a chciała wygrać, wykupując swoje marzenie. Dziękujemy za stworzenie tak wspaniałej gry i narzędzia dydaktycznego.

Robin Yount, Fremont, CA USA

NAUCZYCIELE, BĘDZIECIE UWIELBIALI CASHFLOW 101! Czy chcielibyście, aby wasi uczniowie błagali was, że chcą się uczyć na temat zestawienia finansowego, zestawienia bilansowego i inwestycji? Jeśli tak, musicie mieć w klasie Cashflow 101. Bądźcie jednak ostrożni i odpowiednio umotywujcie używanie tej pomocy dydaktycznej, aby nie posądzono was o zaniedbania w innych zadaniach.

Dave Stephens, Indianapolis, Indiana USA

Skończyłem studia menedżerskie MBA i nigdy nie myślałem, że będę musiał być uczony finansowego alfabetu. Byłem zdumiony tym, jak bardzo nasza kultura wpoiła nam, że bycie bogatym oznacza posiadanie dużego przychodu. Dzięki Cashflow byłem w stanie zmienić swój paradygmat: zamiast zarabiać więcej pieniędzy, wpływam na moje aktywa, aby intensywniej pracowały na mnie. Wraz żoną zawsze żartujemy sobie na temat nieprzewidzianych wydatków, gdy kusi nas zakup czegoś, co pochłonie naszą gotówkę. Dziękuję za zapoznanie nas z grą.

George Tran, Oregon USA

Zanim zacząłem grać w Cashflow byłem już prawie zdecydowany na to, że nie chcę już więcej pracować i chcę zaprząc do pracy moje pieniądze. Grając w Cashflow, dostrzegłem jak rzeczywiście tego dokonać, co poszerzyło moje spojrzenie na generowanie przepływu pieniężnego. Dostrzegłem to, czego nie widziałem dotychczas. Obecnie mam o wiele lepsze dochody z moich inwestycji.

Chantal Roche, California USA

Nasz syn, który kończy w maju studia, nie miał najmniejszego pojęcia, co będzie robił po uzyskaniu dyplomu. Podczas wakacji zimowych grał w Cashflow z całą rodziną, a następnie zabrał grę do akademika, aby pograć z kolegami. Stwierdził, że po grze w Cashflow podjął już decyzje i wie teraz, co będzie robił po otrzymaniu dyplomu. Po zagraniu w Cashflow wszystko stało się dla niego jasne i wreszcie dostrzegł swoją drogę życiową.

David Bradshaw, Louisiana USA

Zanim zagrałem w Cashflow, jedyną metodą zarabiania pieniędzy, jaką znałem, było pracowanie za pieniądze. Inwestowanie było dla mnie czymś, co robią tylko bogaci. Wkrótce będę miał więcej z moich zainwestowanych pieniędzy aniżeli z mojej pracy. To jest wspaniałe. Dziękuję.

Bill Jacobs, Georgia USA

Zagraliśmy w grę z dwoma naszymi nastoletnimi synami. Zmieniła ona w całej naszej rodzinie świadomość związaną z pieniędzmi. Nasze rozmowy związane z pieniędzmi nie wywołują już sporów, które nas dzieliły. Teraz są to sensowne dyskusje, które nas zbliżają.

Donna Myers, Utah USA

Myśl jest twórcza!

Czy przyszło Wam to kiedyś do głowy? A myśl wypowiedziana! Ho, ho ho! Jaką ta ma moc! Wyszło to w grze Cashflow.

Komplet graczy zasiada przy stole. Tak się złożyło, że dwoje z nich - to małżeństwo. Siadają obok siebie. Gra się toczy, a żona „rodzi” pierwsze dziecko. Komentuje to tymi słowami, zwracając się do męża: „Ja rodzę dzieci, a Ty zarabiasz pieniądze”.

Mąż „robi kasę”, a żona rodzi kolejne dziecko. Mąż buduje kolumnę aktywów, a żona traci pracę. Mąż wychodzi z „wyścigu szczurów”, a żona - po raz piąty w grze (rekord w moim Klubie Cashflow!) traci pracę. Oczywiście ma komplet trojga dzieci.

Żona znudzona patrzy, jak mąż obraca setkami tysięcy dolarów. Ma trochę dość tego, czego doświadcza w grze: brak pieniędzy, „długi po uszy”, malutki przepływ pieniężny, gromadka wołająca: „chcę jeść” „chcę się bawić” „chcę spać”.

Nagle pada propozycja: „Może zamienimy się miejscami?” (wiadomo, kto wpada na ten pomysł...). Wszyscy gracze się zgadzają.

Żona jest teraz na „szybkim torze”, mąż znów w wyścigu. Mąż buduje kolumnę aktywów, a żona? Jednym rzutem kostek traci całą gotówkę... (kto grał, ten wie, na jakim polu stanął jej szczurek).

Jaki jest wniosek z tej partii gry?

Dziewczyny, uważajcie o czym myślicie i co głośno wypowiadacie! To Wy tworzycie swoją rzeczywistość i to od Was zależy, czy wykorzystacie tę moc, aby: stać się kurami domowymi lub kobietami biznesu!

Ja wybrałam tę drugą opcję.

Maja Gołębiewska

Długo czekałem na polską wersję Cashflow,

ale dzisiaj już wiem, że warto było być cierpliwym. Od momentu, gdy przeczytałem pierwszą książkę Roberta Kiyosaki, a było to w listopadzie 2000r., próbowałem sobie wyobrazić, na czym polega unikalność tej gry i skąd tyle szumu na jej temat. Na początku myślałem, że to takie zwykłe komercyjne zamieszanie. Jednak ciekawość zagrania wciąż gdzieś tam we mnie siedziała.

Dostałem ją na początku maja 2003r. Był to środek tygodnia i mój prywatny „wyścig szczurów” (prowadzę mały biznes) kazał mi czekać aż do weekendu.

Wreszcie w sobotni wieczór zasiedliśmy do gry wraz żoną i synami (16 i 17 lat). Wylosowałem zawód sekretarki i - patrząc na przepływ pieniężny - od razu sobie pomyślałem, że wiele tu nie zdziałam.

Ponieważ od lat prowadzę biznes, mimo wylosowanego zawodu, raczej nie myślałem w kategoriach sekretarki. Martwił mnie jedynie jej niski przepływ pieniężny. Wiedziałem też, że reszta zależy od moich decyzji w grze (przydało się doświadczenie z biznesu). Wyciągając karty „Okazji” („Małej transakcji”) widziałem, że stworzenie przychodu pasywnego przy pomocy zakupionej nieruchomości jest na razie nieosiągalne. Pierwszym zadaniem było więc skupowanie tanich akcji i sprzedawanie ich, gdy były droższe. W ten sposób powoli rosła kupka z gotówką. Wreszcie, po którymś okrążeniu koła „wyścigu szczurów”, byłem w stanie kupić pierwszą nieruchomość pod wynajem i zacząłem budować swój przychód pasywny. W międzyczasie, po wykonaniu kolejnych ruchów swoim czerwonym szczurkiem, byłem tak skupiony na wyciągniętej karcie z okazją, że nie zauważyłem, iż minąłem pole „Wypłata”, czyli należała mi się kolejna gotówka. Dwa czy trzy razy straciłem więc wypłatę sekretarki. Ponieważ wszyscy znali zasady gry, wiedzieli, że w ich interesie nie leży przypominanie mi o tym, co zapomniałem: „Jak się etatowy pracowniku nie potrafisz upomnieć o swoje pieniądze, to ich nie dostaniesz”. Ponieważ jednak wszyscy mieli takie „okresowe zaniki pamięci”, proporcja straconych wypłat mniej więcej trzymała się na tym samym poziomie.

Miałem też to szczęście, że nie trafiło mi się żadne dziecko, a wiadomo, że można ich mieć aż troje i z każdym z nich związane są określone koszty, których nie można się pozbyć poprzez ich spłatę. W odróżnieniu od reszty graczy, nie trafiło mi się też ani razu lądowanie na polu, na którym tracisz pracę. Podobnie jak w życiu, tak i w grze, jest to jedno z najboleśniejszych doświadczeń i trzeba się potem nieźle starać, aby dojść do pozycji, którą już mieliśmy. Młodszemu z naszych synów przypadło dwa razy wylądować na polu z dzieckiem. Gdy stało się to drugi raz i już skorygował swoją kartę gracza, uwzględniając koszty związane z kolejnym dzieckiem, widząc, co się stało z jego przepływem pieniężnym, wykrzyknął: „Ale te dzieciaki ciągną!”. Ja skwitowałem tylko: „No widzisz, podobnie jak w życiu”. Jego komentarz był wynikiem „nagłego olśnienia” i jestem pewien, że od tego momentu będzie już pamiętał, czym grożą nieplanowane przypadki.

Nagle na jednej z kart „Wielkiej transakcji” wyciągnąłem biznes, który daje 2700 $ przepływu pieniężnego. Mając małe koszty, od razu przerzuciło mnie to na „szybki tor”. Spojrzałem na zegarek. Minęło dokładnie półtorej godziny od startu. Byłem z siebie dumny. Może nawet nazbyt dumny, gdyż źle przeliczyłem swój nowy przepływ pieniężny i zamiast pomnożyć go przez 100, pomnożyłem przez 10. Teraz na „szybkim torze” przypływ gotówki był jednak tak duży w stosunku do „wyścigu szczurów”, że nawet nie pomyślałem, że te 27 tys. dolarów jest śmiesznie małą sumą. Skrzętnie zbierałem gotówkę na zakup pierwszego biznesu, na jaki będzie mnie stać. Kiedy już miałem znaczącą sumę, trafiła mi się rozprawa w sądzie i straciłem połowę gotówki. W tym czasie na „szybki tor” wszedł młodszy syn i poprosił bankiera, którym była moja żona, o wypłatę ponad 330 tysięcy dolarów. Coś mnie tknęło i spytałem: „A skąd u ciebie taki przepływ pieniężny?”. „Jak to skąd” - spytał. „Uzyskałem w „wyścigu szczurów” 3300, a teraz pomnożyłem to przez 100”. I wtedy mnie oświeciło. Ponieważ wiedziałem, że na „szybkim torze”, czyli gdy jestem już bogaty, nigdy nie tracę tego, co mi się należy, poprosiłem bankiera o wypłacenie zaległości. Dostałem ponad milion i natychmiast dotarło do mnie, że mogłem już dawno wygrać. Mogłem zażądać swoich pieniędzy, ale przecież nie mogłem cofnąć gry. Każdy już był o wiele dalej niż wtedy, gdy zaczynałem na „szybkim torze”. Miałem swoje pieniądze, ale nie mogłem cofnąć czasu, który zmarnowałem przez swoją nieuwagę. W dodatku, jak na złość, wciąż lądowałem na różowych polach marzeń (ale nie na swoim marzeniu) i nie miałem okazji na dokonanie transakcji kupna biznesu, choć w ręku miałem już ponad półtora miliona dolarów. Obaj nasi synowie nie tracili jednak czasu. Młodszy budował sobie już przepływ pieniężny, wykupując mi przed nosem biznesy, a starszy też już był na „szybkim torze”. Tylko moja żona, mając zawód pilota linii lotniczych (chyba najgorszy zawód jaki może się komuś trafić w Cashflow), nie mogła sobie poradzić z wysokimi kosztami, a na dodatek trafiło się jej tyle samo dzieci, ile miała naprawdę w domu. (Czyżby rzeczywistość odzwierciedlona w grze?)

Nagle, w kolejnym moim ruchu, wylądowałem na polu firmy, która miała 50 tys. przepływu pieniężnego, a więc jednym zakupem zdołałem spełnić warunek wygranej w Cashflow. Już się czułem zwycięzcą i w zapomnienie puściłem błąd, jaki popełniłem przy początkowym obliczeniu wypłaty związanej z Cashflow Day. W momencie, gdy już chciałem ogłosić, że wszyscy mają się ustawić w kolejce do złożenia mi gratulacji („Pamiętajcie, kto tu jest bossem” - dudniła mi głowie pozycja przywódcy stada), mój młodszy syn, który skończył w tym momencie obliczenia po dokonaniu kolejnego zakupu oświadczył, że właśnie przekroczył wymagane 50 tysięcy dolarów przychodu pasywnego. No nie, tego się nie spodziewałem. Gdy myślałem o swojej pozycji w grze, w głowie zaświtało mi tylko stare powiedzenie: „Tak dobrze żarł i zdechł”.

No, cóż. Musiałem uznać zwycięstwo młodszego syna, gdyż kupił biznes przed moją kolejką. Ja po prostu nie powinienem się wyrywać, dopóki on nie skończy. No, ale to wyrwanie się i zaglądnięcie w swoją najbliższą przyszłość osłodziło mi jakoś pozycję przegranego.

Gra trwała trzy godziny. Chłopcy byli tak podnieceni, że chcieli od razu grać ponownie. Zbliżała się jedenasta wieczorem i perspektywa siedzenia do drugiej lub trzeciej w nocy nie bardzo nam z żoną odpowiadała. Chłopaków wysłaliśmy do łazienki, a sami z psem poszliśmy na spacer. Na tym godzinnym spacerze był tylko jeden temat: nasza wieczorna gra w Cashflow. Po kolei odtwarzaliśmy z pamięci swoje ruchy w grze, komentowaliśmy podejmowane decyzje, nasze reakcje na własną sytuację w grze i na decyzje innych graczy. Cieszyliśmy się, że obaj synowie za pierwszym razem wyszli z „wyścigu szczurów”, a jednemu z nich udało się wygrać.

Analizując swoje zachowanie, doszedłem do wniosku, że zgubił mnie brak skromności i choć miałem wypracowaną najlepszą pozycję, zaprzepaściłem szansę wygrania. Przeanalizowałem też inne swoje zachowania w grze i zauważyłem, że w życiu prywatnym i w biznesie, w podobnych sytuacjach, postępuję podobnie jak w grze. Od momentu nabycia gry graliśmy już pięć razy. Za każdym razem odkrywamy w grze - a co ważniejsze - i w sobie, nowe cechy, których dotychczas nie dostrzegaliśmy. Cashflow pozwala nam przenosić te spostrzeżenia na prawdziwe życie i robić stosowne korekty, nie płacąc popełnianiem błędów, które mogą drogo kosztować, szczególnie, gdy są to decyzje związane z pieniędzmi i podejmowane w biznesie. Młodym ludziom zaś Cashflow pozwala uzmysłowić sobie takie rzeczy, które normalnie są uznawane przez nich za czcze gadanie starszych (uwaga młodszego syna, że posiadanie dzieci jest kosztowne).

Zastanawiam się, na czym polega unikalność Cashflow. Jak to jest, że ta gra potrafi wyraźnie ukazać nam nasze cechy i jeśli chcemy tego, nauczyć nas nowego patrzenia na wszystko, nawet na to, co już uznaliśmy za opanowane w stu procentach? Na czym polega magia Cashflow, która sprawia, że grając na planszy, odzwierciedlamy rzeczywistość naszego życia? Myślę, że to wszystko, co zauważamy w grze, a co dotyczy nas lub współgraczy, istniało i istnieje w nas. Wiele rzeczy nas zaskakuje, ponieważ dotychczas nie byliśmy ich świadomi lub po prostu nie zauważaliśmy ich, gdyż obserwowaliśmy swoje życie nie dość bacznie. Gra działa jak wizyta u psychoterapeuty. Grając otwieramy swoją podświadomość i dzięki temu dostrzegamy to, czego na co dzień nie potrafimy dostrzec. Dodatkową zaletą gry jest to, że scala ona życie rodzinne. Nie siedzimy przed telewizorem jak niemowy, tylko znów jesteśmy razem, znów możemy być blisko siebie, znów potrafimy być szczerzy, prawdziwi i dobrzy dla siebie.

Iwo Skarski

Dostań się na szybki tor
Spełnij swoje marzenia


– Wiesz co, Alu? Myślę, że Kamil dosyć szybko w swoim życiu znajdzie się na szybkim torze, tak, jak to robi w grze.

– Co to znaczy „na szybkim torze”?

– Ach tak, ty jeszcze nie grałaś w Cashflow. Na szybki tor wchodzi ten, kto wydostaje się z wyścigu szczurów.

– Z wyścigu szczurów? Wyjaśnij mi, o co chodzi.

– Tak Robert Kiyosaki nazywa pierwszą część gry, w której gracz ma ograniczone przychody i spore koszty, bo spłaca dom, samochód, kredyty… Ciągle goni za pieniędzmi, aby dać sobie jakoś radę, ale też ciągle ma duże wydatki. Gra nie jest czystą abstrakcją, jest symulacją tego, co dzieje się w życiu, gdzie większość ludzi tkwi w finansowej szamotaninie zwanej wyścigiem szczurów.

– Tego, co dzieje się w życiu… ale w jakich realiach, w jakiej kulturze?

– W realiach amerykańskich. Robert Kiyosaki żyje w Stanach Zjednoczonych.

– Przecież tam ludziom dobrze się powodzi. Są bogaci, dobrze żyją.

– Tak nam się tylko wydaje. Gdy się bliżej temu przyjrzymy, zobaczymy, że zdecydowana większość mieszkańców USA jest zadłużona po uszy i żyje w ciągłym strachu: co będzie, jak stracę pracę i nie będę mógł spłacać tych wszystkich kredytów, które zaciągnąłem. Według danych statystycznych przeciętny Amerykanin jest zadłużony na sumę pięćdziesiąt razy większą (w przeliczeniu na złotówki) niż przeciętny Polak.

– To nie do wiary!

– Ale tak jest.

– Teraz naokoło banki i różne firmy pożyczkowe tak kuszą kredytami, że pewnie i u nas ta tendencja do zadłużania się będzie narastać. Czy można ustrzec się przed popadnięciem w wyścig szczurów? Albo nauczyć się, jak można się z niego wydostać?

– Oczywiście! Tego właśnie uczy Robert Kiyosaki. Sam się wydostał, więc wie, jak to zrobić. Jest milionerem. Uczy tego, co nazywa inteligencją finansową, na różne sposoby. Najbardziej atrakcyjnym i przemawiającym do wyobraźni sposobem tej edukacji jest właśnie gra w Cashflow. Ona wciąga. Kamil z Michałem przed wyjazdem na obóz grali cały dzień i pół nocy. A potem Kamil zapytał, czy może wziąć grę na obóz nad morze.

– Pozwoliłeś mu? Widziałam, że jest dużo drobnych elementów – banknotów, żetonów, tekturowych karteczek…

– Spisaliśmy dokładnie wszystko. Zobowiązał się, że nie zginie ani jedna karteczka. Kamil jest zafascynowany grą. Michał zresztą też. Wiesz, co Kamil powiedział? Że on teraz już widzi, kto z jego koleżanek i kolegów z gimnazjum popadnie w życiu w wyścig szczurów. Widzi ich drogę: studia, kolejne szczeble kariery zawodowej i praca przez całe życie nie dla siebie, lecz dla właściciela firmy, na podatki i dla banku. Pierwszy krok Kamila w kierunku niezależności finansowej i „szybkiego toru” - to wybór właściwego liceum. Właściwego, to znaczy o wysokim poziomie, lecz pozostawiającego uczniowi pewien margines swobody i wolnego czasu. Ten wolny czas Kamil chce przeznaczyć na rozwijanie swoich zainteresowań, między innymi na edukację finansową, której szkoła nie daje.

– Ciebie też ta gra tak wciągnęła?

– Tak! Pamiętasz, jak graliśmy wtedy z Kamilem w ogródku? Wylosowałem zawód lekarza, miałem dość wysokie dochody i szybko udało mi się wejść na szybki tor. Byłem wtedy niesamowicie podekscytowany. Czułem, jak rosną mi skrzydła.

– Co to jest właściwie ten szybki tor? Wciąż jeszcze mi tego nie wyjaśniłeś.

– Na szybki tor w grze wchodzi się wtedy, gdy osiągnie się miesięczny przychód pasywny większy od miesięcznych kosztów.

– Proszę o bliższe wyjaśnienie.

– Każdy gracz, w zależności od karty z zawodem, jaką wylosował, ma jakieś miesięczne koszty, określone w grze dokładnie w dolarach. Koszty zmieniają się w trakcie gry, bo graczowi na przykład rodzi się dziecko, zaciąga kredyty itp. Równocześnie gracz ma przychody, które też się zmieniają. W ogóle wszystko przez cały czas się zmienia, coś się kupuje, sprzedaje, to wszystko notuje się na dużym formularzu. Każdy gracz ma jakiś zawód, na przykład lekarza, inżyniera, pielęgniarki, kierowcy. I z pracy w tym zawodzie ma przychody. Ale Robert Kiyosaki – poprzez odpowiednie ustawienie zasad i bodźców w grze – namawia nas do tworzenia przychodu pasywnego. Jest to taki przychód, że nic nie robisz, a pieniądze do ciebie przychodzą. Dlaczego? Dlatego, że pieniądze same pracują na ciebie.

– Jak to wygląda w grze?

– Losujesz karteczki z napisem „Mała transakcja” lub jeśli masz więcej gotówki - „Wielka transakcja”. Kupujesz akcje, udziały w funduszach inwestycyjnych, nieruchomości. Na karteczkach jest określone, jaki masz z tego miesięczny przychód pasywny. Gdy suma przychodu pasywnego z różnych źródeł przekroczy twoje miesięczne koszty, wchodzisz na szybki tor. Masz wtedy duże pieniądze, stać cię na korzystanie ze świetnych okazji, jakie ci się trafiają – zakup dużych nieruchomości, firm przynoszących duże dochody.

– Poznaje się różne pojęcia związane z finansami i biznesem...

– Tak. Ale najważniejsze jest co innego. Pojęć można nauczyć się z książek. A gra działa na emocje, na wyobraźnię. Człowiek jest przede wszystkim istotą emocjonalną, dopiero potem racjonalną. W grze czujesz, jak to jest wspaniale żyć pełnią życia, inwestować, zdobywać coraz większe pieniądze, osiągać swoje cele, spełniać marzenia.

– Wiesz co? To jest chyba tak, jak na kursie prawa jazdy. Na wykładach poznajesz przepisy, zasady ruchu drogowego, ale dopiero, jak wsiądziesz do samochodu, czujesz całą rozkosz bycia kierowcą.

– Tak! I jedziesz z instruktorem, który zapewnia ci bezpieczeństwo. Podobnie jest w Cashflow. To symulowana jazda wspaniałym pojazdem biznesu. Czujesz się tak, jakbyś naprawdę inwestowała i zarabiała, a równocześnie nie ma niebezpieczeństwa, że boleśnie zbankrutujesz, jak w prawdziwym biznesie. Wspaniała zabawa, w której uczysz się tego, co potem możesz wykorzystać w życiu.

– A więc Robert Kiyosaki uczy, jak zostać biznesmenem?

– Niekoniecznie. Wiadomo, że nie wszyscy mają predyspozycje do prowadzenia własnych firm. Kiyosaki namawia cię – poprzez grę – abyś miała, niezależnie od pracy u kogoś, swój biznes. Ten biznes to niekonieczne własna firma. To może być posiadanie nieruchomości, akcji, udziałów w funduszach inwestycyjnych. To są twoje biznesy – cokolwiek, co sprawia, że twoje pieniądze pracują na ciebie. Same! Gdy masz już kilka biznesów, nie kiwasz nawet palcem w bucie, a pieniądze wpływają na twoje konto.

– To wspaniale! Ja też tak chcę! Chcę mieć swoje biznesy! To wszystko wydaje się takie proste. Czemu tylu ludzi nie ma biznesów, nie ma żadnych oszczędności, a ma tylko długi?

– Gdyby to było takie proste, wszyscy byliby milionerami. A w życiu jest tak: młody człowiek po szkole zaczyna zarabiać, zakłada rodzinę, potrzeby rosną, człowiek ma coraz większe wydatki. Stara się zarabiać więcej, awansuje. Ale wtedy natychmiast zaczyna więcej wydawać. Wpada w błędne koło. Działa według wzorca: mam więcej pieniędzy, więc więcej wydaję. Nie inwestuję, a co gorsza – zadłużam się w bankach. I to jest właśnie wyścig szczurów. Błędne koło gonienia za pieniądzem, wydawania i zadłużania się. Gra uczy innego wzorca: nie wydawaj wszystkiego, co masz - oszczędzaj, inwestuj, pomnażaj swój przychód pasywny.

– Rzeczywiście, jak oni tak godzinami siedzą nad tą grą, pewnie zdobywają dużo umiejętności.

– Tak. Uczą się podejmować decyzje (Kupić osiedle domków jednorodzinnych, czy nie? Wydać gotówkę na „małe transakcje”, czy gromadzić ją, aby wejść w „wielkie transakcje”? Sprzedać akcje czy trzymać je?). Uczą się negocjowania (w grze jest możliwość sprzedawania transakcji innym graczom po cenie ustalonej w trakcie negocjacji). Uczą się kalkulowania, przewidywania opłacalności, oceniania ryzyka. Nabywają przede wszystkim pewnej mentalności - takiej, która pozwala wydostać się z błędnego koła, wejść na szybki tor i spełniać swoje marzenia. Najpierw w grze, potem w życiu.

Filip Żurakowski

© 2008 Wszystkie prawa zastrzeżone.

Załóż własną stronę internetową za darmoWebnode